Cytaty
Schyliłeś się nad dziwną studnię. Zacząłeś patrzeć w ciemną ciecz znajdującą się w środku. Niby nic nadzwyczajnego – pomyślałeś. Bez żadnej aury mocy, jakby nieistniejąca czarna breja w jakimś żywym kotle, w dziwnym czymś… Chciałeś już oderwać wzrok i kompletnie zbagatelizować to znalezisko, ale zaraz potem stało się coś dziwnego. Poczułeś specyficzny aromat, zakręciło ci się w głowie… I zaraz potem przeniosłeś się w zupełnie inne miejsce, hiperrealistyczne, wyglądające niczym inna, pogrążona w ciemności planeta.
Podniosłeś oczy do góry i ujrzałeś, że znajdujesz się na ulicy-platformie, pośród tysięcy zwykłych mieszkańców. Niebo było ciemne, ale dobrze widziałeś światła miejskie w tysiącach wieżowców. To była Coruscant, albo mogła być Coruscant… Bo nie wszystko wyglądało znajomo. Wokół ciebie znajdowały się tysiące zwykłych cywilów, ale znaczna część z nich krzyczała. Prawie natychmiastowo poczułeś aurę przytłaczającego, koszmarnego przerażenia. Na piersi momentalnie usiadł ci zaduch i pierwotny lęk z tysięcy żywych umysłów, które bały się, były przerażone o swoje życie! Nie widziałeś do końca co i dlaczego się dzieje, dlaczego to miasto było pogrążone w tak koszmarnym lęku i strachu. Aż nie spojrzałeś dokładniej w niebo nad wami. Tam znajdował się… Ogień.
Całe niebo pełne było potwornych strumieni laserów, lawy… Płomieni. To miasto było po prostu bombardowane, dewastowane i w każdej sekundzie ginęły tysiące istnień, co powodowało błyskawiczne powstawanie kolejnych ran w polu mocy. Płomienie i pociski, które rozrywały i dewastowały kolejne wieżowce były przerażające. Nie przypominało to w żaden sposób tradycyjnego ostrzału laserowego. Nie… Działo się tu coś przeraźliwego, innego, po prostu rodem z innej rzeczywistości, innych realiów. Stałeś przepychany przez uciekających cywilów, którzy na twarzy wypisani mieli czystą trwogę i uciekali w chaosie tej koszmarnej masakry. Stałeś i wreszcie złapałeś oczami to, co bombardowało tę planetę. Były to podłużne, zupełnie niezwyczajne kształty. Statki… Macki… Istoty… Coś… Coś nowego… Coś niepochodzącego ze znanych ci kultur… Ta planeta była masakrowana, anihilowana przez wyglądające na żywe istoty machiny-okręty, których bezlitosność i dzika agresja nie miały sobie równych w niczym, nawet w języku najbardziej odrażających ze zbrodni popełnianych przez Sithów.
W polu mocy dało się wyczuć tylko przerażający strach i śmierć dziesiątkowanych cywilów oraz pustkę tam, gdzie znajdowały się te siejące pożogę twory.
To był koniec cywilizacji, koniec świata. Paląca setki ciał fala eksplodującego ognia leciała też ku tobie…
Zaraz potem odzyskałeś władzę nad sobą i zdyszany, kompletnie wycieńczony i w szoku wróciłeś do teraźniejszości.
Obok stał Mistrz Hadyyk. Dało się poznać, że upłynęło trochę czasu, który zajęła twoja wizja, złudzenie…? Twój mentor wydawał się być pełen ekscytacji.
– I co, widziałeś??? Te cudowne budowle, cudowną przyszłość? Żywe statki, żywe maszyny, żywą przyszłość? Lepszą przyszłość!!! – rzekł zafascynowany i łapiąc cię za ramiona.
— GM, Czerwiec 2021